brak komentarzy

Relacja Marcina Rutkowskiego z Głębokościowych Mistrzostw Świata 2019

Głębokościowe Mistrzostwa Świata AIDA 2019 we freedivingu odbyły się w położonej na Lazurowym Wybrzeżu Nicei, która słynie z bogatej historii związanej z nurkowaniem na zatrzymanym oddechu, łącznie z pierwszymi „nowożytnymi” Mistrzostwami Świata AIDA w 1996 roku. Kolejne Mistrzostwa Świata były tam organizowane w latach 2000, 2005 oraz 2012.

Mistrzostwa te były niezwykłe, ponieważ wzięło w nich udział 149 zawodników z 42 państw i gościły większość sław światowego freedivingu. Małą zagadką była nieobecność drużyny z Włoch, której reprezentantem miał być Homar Leuci, znajdował się on na liście startujących, był widziany w Nicei, ale ostatecznie nie wystartował.

Wielkim wydarzeniem tych mistrzostw miał być start Guillaumea Néryego, który kilka lat temu ogłosił przejście na sportową emeryturę. Jego start był wielką niewiadomą i działał na wyobraźnię, spodziewano się, że jego comeback baaardzo namiesza. Niestety, Guillaume w ostatniej chwili ogłosił, że ze względów osobistych wycofuje się z rywalizacji w zawodach.

Reprezentacja Polski liczyła czterech zawodników, byli to: Mateusz Malina, Jacek Polak, Arkadiusz Skóbel oraz Marcin Rutkowski. Śmiało można powiedzieć, że była pierwszą tak liczną kadrą na tego rodzaju zawodach. Jacek, Arek i Marcin w zawodach rangi Mistrzostw Świata wzięli udział po raz pierwszy – i nie zawiedli.

Starty naszych kadrowiczów były bardzo udane, choć nie obyło się bez paru łez, o których za chwilę.

Pierwszego dnia zmagań w CNF (drugi dzień zawodów) jako opener wystartował Jacek nurkując po tag znajdujący się na głębokości 45m, oczywiście w pięknym stylu i na biało, po czym przejął rolę coucha Mateusza.

Nasz najbardziej utytułowany zawodnik siedział już w wodzie, kiedy jego OT zostało przesunięte o kilka minut. Przerwa w zawodach była spowodowana tym, że oba zespoły medyczne zajmowały się „incydentami” z wcześniejszych startów. Pomimo stresu, a co gorsza wychłodzenia, doświadczenie Mateusza okazało się na wagę brązu 😀 i pozwoliło mu zanurkować na zadeklarowaną głębokość 80m. Praca zespołowa z Jackiem, który pieczołowicie pomagał Mateuszowi ogrzać się i nie stracić do końca koncentracji, niewątpliwie przyczyniła się do osiągnięcia tego sukcesu.

Marcin Rutkowski zanurkował na 42m, ale niestety dostał czerwoną kartkę za niepoprawnie wykonaną procedurę powierzchniową. Stres związany pierwszym startem na tak dużej imprezie zebrał żniwa.

Ten dzień był bardzo trudny dla wszystkich zawodników i dla wielu, w tym dla czołówki światowej (m. in. Williama Trubridgea, Alexeya Molchanova i Miguela Lozano), zakończył się czerwonymi kartkami. Za BO – 6 sztuk, za procedurę powierzchniową – 4 sztuki i za błąd przy „check in” – 2 sztuki. Sędziowie pokazali również 5 żółtych kartek za inne mniejsze przewinienia 😊.

Ostatecznie pierwsze miejsce w CNF zajął francuz Morgan Bourc’his osiągając 91m.

Drugi dzień startów (4 dzień zawodów) to FIM. Do tej konkurencji zgłosiło się 51 zawodników. Tutaj bez specjalnych niespodzianek, na 118m poprzeczkę, a raczej talerzyk zawiesił Alexey Molchanov, który, co tu mówić, jest kozakiem. Wystarczy obejrzeć nagranie z transmisji 😊

Mateusz zadeklarował 102m. Niestety, ze względu na problem z wyrównaniem ciśnienia nie dotarł na zakładaną głębokość i musiał zawrócić na 96 metrze, tym samym otrzymując żółta kartkę za „early turn” i 7 punktów karnych. Ostatecznie zajął on 9 miejsce.

Arek Skóbel osiągnął zaplanowaną głębokość 64m. Niestety zobaczył czerwoną kartkę za „procedurę powierzchniową wykonaną w niewłaściwym kierunku”, tj. nie zrobił jej w stronę platformy startowej, przed którą znajdowali się sędziowie. Arek złożył protest, lecz nagranie z oficjalnej kamery ujawniło, że procedurę wykonał bokiem do sędziów i tyłem do kamery. Tym samym protest został uznany za bezpodstawny.

Natomiast Marcin czysto zaliczył 63m, tak jakby pierwsze nurkowanie nigdy się nie wydarzyło i żadna łezka z tego powodu nie popłynęła :D. Tym startem zakończył on swoje zmagania w Mistrzostwach Świata na 22 miejscu w klasyfikacji FIM mężczyzn.

Trzeci dzień zmagań (dzień szósty mistrzostw) to konkurencja CWT, najbardziej widowiskowa ze wszystkich ze względu na głębokości na jakie nurkują zawodnicy. Tutaj znów Alexey Molchanov udowodnił, że jest mistrzem, i że 130m, czyli jego własny rekord świata w tej dyscyplinie to nie przypadek. Obserwując z platformy to nurkowanie nie miałem najmniejszej wątpliwości, że tak jest, ponieważ Alexey wyglądał tak jakby zrobił lekką rozgrzewkę a nie próbę równą rekordowi świata (WTF :D).

Po tej ekscytacji przyszedł czas na OT Mateusza i jego atak na swój własny, dziewięcioletni już rekord Polski (Triple Depth 2010)! Kalkulacje dzień wcześniej trwały długo. Ostatecznie podjęta decyzja okazała się słuszna i od teraz nowy rekord w CWT to 101m! Brawo! Na powierzchni zero problemów, błyskawiczna procedura, wszystko OK. Głębokość ta dała Mateuszowi 6 miejsce.

Następnie przyszedł czas na Arka, który bił się z myślami, ponieważ chciał zaliczyć oficjalnie 85m, tak jak na treningu parę dni wcześniej, ale po czerwonej kartce w FIM pojawiły się w jego głowie wątpliwości. Ostatecznie padło na 83m. W dniu startu nie obyło się bez przeszkód, ponieważ posłuszeństwa odmówiły komputery ☹. Arek nie należy do osób, które płaczą jak już się mleko rozlało i udowodnił nie tylko sobie, ale i wszystkim niedowiarkom, że cyt. „da się zanurkować na 80+ bez alarmów”. Zanurzył się na 83m w całkowitej ciszy co wystarczyło do zajęcia 11 miejsca. Być może było aż za cicho, bo sędzia wlepił mu jeden punkt karny za start sekundę przed OT 😊.

Ostatni start naszej reprezentacji przypadł Jackowi, zadeklarował on tyle co na treningu – 60m. Jemu też się nie upiekło, musiały być kłopoty. Otóż parę dni wcześniej popsuły mu się Hektometry, stwierdził więc „no dobra, to wystartuję w pożyczonych, a rozgrzewkę zrobię we fluidach i dam radę”. Niestety na rozgrzewce, w wielkim skupieniu przy zalewaniu fluidów, zapomniał, że trzeba założyć nose clip i…. słona woda popłynęła mu prościutko do zatok ☹. Jednak dzięki opanowaniu dotarł na linę startową bez utraty koncentracji. No i popłynął, ale jak! Nurkowanie było czyste, bez najmniejszych problemów – „white card”. Dzięki Diveye i ujęciu z ok. 50m przy wynurzaniu uroczym gestem zrobił „masełko w brzuszku” nie tylko swojej żonie – trzeba to obejrzeć 😊. Jacek z wynikiem 60m uplasował się na 24 miejscu w klasyfikacji mężczyzn CWT. Brawo!

Oficjalne wyniki zawodów znajdują się tu: AIDA WC 2019

I tak dotarliśmy do końca mistrzostw. Podczas ceremonii dekoracji, były przemówienia, dedykacje i podziękowania. Jednak te kilka minut, w trakcie których został odtworzony film upamiętniający Sayuri Kinoshitę oraz podziękowania jej mamy, były najbardziej wzruszającym momentem całego wydarzenia. Osobiście nigdy jej nie spotkałem, ale i tak łzy płynęły po policzku, z resztą nie tylko moim.

Po wręczeniu nagród przyszedł czas na poczęstunek, który miał nawet swój tytuł: „Potrawy Pięciu Kontynentów” i serwowany był przez najlepszych szefów kuchni francuskiej, jedno, dwu a nawet

trzy-gwiazdkowych w rankingu Michelin. Było pysznie, tylko trochę za mało dla co niektórych głodnych freediverów 😊. Na koniec „after party” czyli tańce, rozmowy – działo się działo 😀 w końcu można było dać sobie upust i totalnie się wyluzować.

Całe zawody, mimo różnych niedociągnięć i kontrowersji, odbyły się we wspaniałej atmosferze. Freediverzy z całego świata nie zawiedli i pokazali, że nie ma znaczenia jak głęboko schodzisz, liczy się to, że tu jesteś i nurkujesz. No dobra ważne jest jeszcze, żeby nurkowanie było zgodne z przepisami, przecież to Mistrzostwa Świata 😀

Następnego dnia powrót do domu, trochę niechciany a zarazem wyczekiwany. Po dwóch tygodniach całego wydarzenia, w głowach kadrowiczów pozostało mnóstwo wrażeń, refleksji ze startów oraz wielkie plany na przyszłość. Jest jeszcze wiele błędów do poprawienia, wiele słabości do wyeliminowania i mnóstwo pracy do wykonania 😊

W imieniu kadry chciałbym podziękować za wsparcie ze strony Stowarzyszenia Freediving Poland oraz w szczególności naszym kibicom, którzy wytrwale oglądali transmisje i niejednokrotnie wystawiali na próbę cierpliwość pracodawców czy nauczycieli w szkole żeby nam kibicować.

Dziękujemy za wszystkie słowa otuchy i zaciśnięte kciuki. Widzimy się na następnych Mistrzostwach Świata!

Zostaw komentarz