-
#28202 |
Mam pytanie do zaawansowanych graczy: Czy w miarę treningów i poprawiania swoich wyników (już w fazie bycia zaawansowanym freediverem) obserwujecie u siebie w DYN i DNF zwiększanie się dystansu po jakim pojawiają się u was skurcze przepony? Czy może pojawiają się one w stałym momencie a Wasze kolejne progresy polegają na tym, że wydłużacie dystans podczas którego skurcze przepony już występują?
Moje pytanie nie jest tylko z czystej ciekawości. Zastanawiam się nad rozpoczęciem trenowania tabelek typowo na CO2. Do tej pory ze względu na specyfikę tego co głównie uprawiam (łowiectwo podwodne i OW freediving), takim treningiem były po prostu częste zejścia pod wodę podczas polowań czy obserwacji. No ale to ma miejsce tylko na wodach otwartych, i w zimie jest mocno ograniczone. Od zeszłego sezonu w przerwie basenowej od wód otwartych zamiast jak od ćwierć wieku robić zabawy pod wodą na basenie i statyki na dnie postanowiłem zacząć trenować dyscypliny typowo freedivingowe – DYN, DNF i STA na powierzchni wody. Ponieważ jeżeli i tak coś regularnie trenuję na basenach w zimniejszej części roku a jednocześnie zauważyłem pewne benefity jakie przynosi mi trenowanie typowych dynamik w polowaniach indiańskich jak i polowaniach w prądach morskich to dlaczego nie zająć się freedivingiem na poważniej… Poza tym zawsze podobała mi się atmosfera jaka panuje na zawodach freedivingowych, więc w zeszłym roku postanowiłem zrobić skromnego coming outa, przestać być kibicem i do Was dołączyć także na zawodach, a nie tylko tutaj na forum 🙂
Tabelek na CO2 jak już napisałem – nigdy typowych nie ćwiczyłem. Jeżeli dowiem się od Was, że zwiększanie dystansów w DYN i DNF polega również, lub w głównej mierze na zwiększeniu dystansu przepływanego już na skurczach przepony, a z lektury forum wiem już, że znoszenie dłuższych okresów bicia przepony wyćwiczyć można również poprzez tabele na CO2 to oczywistym dla mnie będzie, włączenie tych ćwiczeń do swojego programu treningowego…
Przy okazji (tutaj już bardziej pytam z ciekawości) – przy próbach maksymalnych, bez uprzedniej rozgrzewki możecie podać po jakim dystansie pojawiają się u Was typowo kontrakcje w DYN i w STA?
#28203 |Teraz zauważyłem pomyłkę – na końcu pytam oczywiście po jakim dystansie pojawiają się u Was typowo kontrakcje w DYN i w DNF
#28204 |Osobiście nie zauważyłem by w miarę treningu skurcze przy maksymalnych dynamikach odsuwały się w czasie. W przypadku DNF najczęściej zaczynają się po 35-45m (jak jest wyjątkowo dobry dzień to po 55m), przy DYN jest to ok. 50m. W moim przypadku postęp wynika raczej z tego, że odsunął się w czasie moment gdy skurcze robią się bardzo nieprzyjemne co pozwala dłużej zachować spokój i relaksację w trakcie próby. Zauważyłem, że końcowy rezultat nie zależy od tego kiedy pojawi się pierwszy skurcz (na początku są one bardzo delikatne i zupełnie nie przeszkadzają) ale od tego jak silne stają się skurcze w dalszej części dystansu.
Czasem jest tak, że poziom dyskomfortu szybko narasta i w okolicach 75m jest już mocno nieprzyjemnie, próba jest wtedy bardzo ciężka a dystans kiepski. Natomiast innym razem skurcze do końca pozostają stosunkowo lekkie i bez problemu mogę je znieść. Wtedy rezultaty są znacznie lepsze.
#28206 |Bardzo dziękuję Marcinie. Moje spostrzeżenie są praktycznie identyczne do Twoich. Odległości do pojawiania się kontrakcji tez praktycznie takie same jak Twoje i też raczej stałe, jedynie w miarę treningów właśnie zwiększa się dystans, na którym je „ogarniam”. Bardzo dobrze to określiłeś. Jeśli tak to wygląda również u innych to trzeba się będzie wziąć za tabelki CO2 bo jak widzę lekko nie będzie…może być jedynie dłużej lżej.
#28209 |Pozwolę sobie na taką refleksję: Jeśli ktoś uprawia systematycznie jakiekolwiek formy freedivingu przez kilka lat, to moim zdaniem CO2 nie jest tak wielkim problemem jak O2.
W takim bowiem wypadku mamy tolerancje w miarę wyrobioną, więc pierwsze fazy dynamik – tak do 70-80% maksa są w miarę „obczajone”. Większym wyzwaniem jest dojście do swoich granic tlenowych i zakończenie próby w odpowiednim momencie. Uważam zatem, że na pewnym etapie przygotowań do zawodów lepiej pływać dłuższe dystanse dochodząc własnie do granic O2 (oczywiście pod warunkiem posiadania naprawdę zaufanego asekuranta), a niespecjalnie przejmować się mitycznym CO2 🙂
Wracając jednak do Co2.
Z moich doświadczeń wynika, że tolerancja Co2 to nie tylko skurcze.Owszem u mnie kontrakcje pojawiają się podobnie jak u Marcina. W DNF – gdzieś na 2 długości basenu A DYN raczej w okolicach trzeciej, ale…
Moim zdaniem istotniejsza jest inna rzecz – jak Co2 wpływa na psychikę.
U mnie kontrakcje już właściwie nie wpływają. Zauważam, ze coś się pojawiło … i zapominam o nich. Przypominam sobie znacznie później jak skurcze są już na tyle mocne, że… zaczynam je wręcz słyszeć (tak odgłos „pompowania” w wodzie – trudno to opisać). Fizycznie natomiast nie dają mi tak w kość, bym musiał kończyć próbę. Kończę chyba najczęściej z obawy by nie przegiąć 😉 Albo gdy mięśnie już nie „ciągną”.
Wracając jednak do Co2. Zauważam u siebie ciekawe zjawisko: Jakieś 20-30 sekund (może trochę później) po pojawieniu się pierwszych kontrakcji organizm zaczyna przechodzić w fazę „oszczędzania energii”. I wtedy u mnie odbija się to wyrzutem negatywnych myśli „dzisiaj nie mój dzień”, albo „a moze by już tę próbę zakończyć – po co się męczyć” itp. W DNF dzieje sie to koło 75 metra, w Dyn przed 100m. Jak już się odbiję od ściany, stopniowo zaczynam się uspokajać, by po kolejnych 20 metrach skupić się wyłącznie na obserwowaniu swojego fizycznego stanu. I jak wszystko jest ok mogę pociągnąć jeszcze kilkadziesiąt m.
Moim zdaniem to jest bardziej istotny do opanowania aspekt związany z CO2 niż jakieś tam skurcze 🙂
Wydaje mi się, że jeśli zrozumiemy mechanizm w jaki zmiany zachodzące pod wpływem rosnącego poziomu dwutlenku węgla wpływają na nasze myśli (odczucia psychiczne), a potem je „oswoimy”, będzie to miało wiele większy wpływ na sam przebieg próby niż bezrefleksyjne zastanawianie się po ilu metrach pojawiły się skurcze. Z moich przemyśleń wynika, że moment w którym pojawiają się takie „psychiczne sensacje” jest nieco za połową tego na co nas naprawdę stać danego dnia.
Zarejestrowaliście podobne reakcje u siebie?
Tyle, że to chyba trzeba opływać (ewentualnie obstatyczyć :D). Tabelki na sucho nic tu nie wniosą, bo reakcje przy nich są diametralnie inne.
#28210 |Dobrzy jesteście – potraficie zanalizować i uświadomić rzeczy, które np. mi gdzieś unikają. Tak Olku, mam identyczne odczucia negatywne, dotyczące wykonywanej próby i też pojawiają się one gdzieś w okolicach połowy tego co robię. Ja sobie wtedy powtarzam w myślach „dasz radę, dociągnij” lub „zrób nawrót a będzie dobrze” i faktycznie jak dociągnę do pewnego momentu to już potem głowa mi się uspokaja i skupiam się już później tylko na jak najdłuższym utrzymaniu równego rytmu płynięcia, żeby nie przypalić za wcześnie mięśni.
Chyba, że próba ma na celu żeby celowo dać popalić mięśniom (pod koniec treningu) to wtedy specjalnie po przejściu kryzysowego momentu przyspieszam ile mogę, przez co końcowy dystans osiągnięty robi się krótszy, ale ból w mięśniach znacznie większy (o takiej próbie zawsze wyraźnie informuję asekurację, bo jak zauważyłem to właśnie przy nich jest największe prawdopodobieństwo zakończenia z problemami).
#28212 |Pisząc o skurczach miałem na myśli również ogólny dyskomfort. W moim przypadku nasilenie się skurczy wiąże się z proporcjonalnym wzrostem potrzeby oddychania i ogólnym spięciem. Podobnie jak u Ciebie Olku najtrudniejsza jest 4 długość basenu. Wtedy jest apogeum negatywnych odczuć i myśli o tym żeby zakończyć próbę. Jak się odbiję od 100m to potem poziom dyskomfortu już bardziej nie rośnie i jestem w stanie dopłynąć do granicy limitu tlenowego. Niestety w moim przypadku dyskomfort w tym momencie najczęściej jest na tyle wysoki, że nie jestem w stanie się rozluźnić w dalszej części dystansu. Zaczynam przyspieszać, spinam się i zapominam o poprawnej technice. To jest aktualnie mój największy problem w dynamikach.
Warto pamiętać, że wpływ na skurcze i dyskomfort wywiera nie tylko CO2. Duże znaczenie mają tu również czynniki psychiczne. Jeżeli w trakcie próby coś idzie nie tak, np. dostanę kopa od jakiegoś pływaka albo neck mi się przesunie i zaczyna przeszkadzać wtedy poziom dyskomfortu rośnie o wiele bardziej. Wyraźnie zauważyłem to jakiś czas temu gdy zacząłem trenować na nowym basenie, który na płytkiej części ma tylko 90cm głębokości i jest bardzo słabo oświetlony. Czuję się tam bardzo niekomfortowo i wszystkie maksy na tym basenie są przynajmniej kilkanaście metrów krótsze niż normalnie. Czasem dyskomfort jest tak duży, że poddaję się po 100m bo już nie daję rady tego znieść.
W moim przypadku poziom dyskomfortu wzrósł również po zrzuceniu sprzętu twarzowego. Czuję, że dzięki temu odsunął się trochę limit tlenowy ale niestety próby są wyraźnie cięższe (chociaż jak wcześniej pisałem to się mocno zmienia w zależności od dnia). Pływam tak już ok. 6 miesięcy ale wciąż jest ciężej niż było w okularkach i noseclipie. Może jest to związane również z tym, że odpuściłem zupełnie tabele na CO2?
Piotrze, co do tabel na CO2 to polecam tzw. „crazy table”. Robi się tu 8-12 statyk (na początek czas ich trwania możesz ustawić na 1:40), pomiędzy którymi wykonuje się tylko jeden pełny oddech. Dają ostro w kość 🙂
#28213 |Dorzucę swoje 3 grosze.
Kiedyś przez kilka lat skurcze zaczynały mi się na ~50 m. W DNF dopłynąłem tak do ok 185m a w DYN do 225.
W 2013 jak zacząłem trenować statyki to ten dystans się podwoił. Skurcze miałem koło 100.
Jak dołożyłem do tego trening siłowy + dieta, suplementacja i ogólnie wszystko inne sprzyjające free, odruchom nurkowym no i praktyka, praktyka, praktyka…to w tych rekordowych nurkach mocny skurcz pojawią się ok. 150m. Tak mi się przynajmniej wydaje 🙂
W miarę treningu i wyćwiczenia skurcze przestały być problem, bardziej się skupiam na tym by wejść w stan flow, głębokiego relaksu itd….więc od gdzieś 2 lat w ogóle nie przywiązuje wagi do tego gdzie się zaczynają skurcze, toteż często nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Te 150 m to na tej zasadzie, że gdzieś mam przebłysk w myślach „150 m.. o wciąż nie ma mocniejszego skurczu”
Myślę, że tak jak Marcin i Olek powiedzieli, dużo większe znaczenie ma nasz komfort psychiczny w fazie walki, gdy chemoreceptory są już pobudzane. Jak mam zły dzień, jestem zmęczony to bywa, że już na 75 m przepona się odzywa (ale wciąż z takiego nurkowania jestem w stanie zrobić 200m+ dnf). A jak mam dobry, to po nurkowaniu w ogóle nie pamiętam, żeby skurcze sprawiały mi jakiś większy problem.
p.s. od 3 lat nie robiłem ani jednej tabelki stricte CO2. Myślę, że to strata czasu. O wiele ważniejsze jest umieć znosić CO2 w czasie długich prób gdy O2 też spada.
Wydaje mi się, że jest to powiązane z tym co Marcin nas już nauczył z fizjologii. Nasze chemoreceptory są wrażliwe na CO2, O2 i ph…
Przy czym pobudzają się głównie na rosnący poziom CO2. A zostają dodatkowo pobudzone jak O2 spadnie w okolice 60mmHg..
Gdy trenujemy tabelki CO2…to ja to tak rozumiem, że oswajamy się z potrzebą oddychania na skutek pobudzenia chemoreceptorów przez wysoki poziom CO2 i zmieniające się pH. Jednak nie dochodzi do ich pobudzenia przez dodatkowo niski poziom O2, bo O2 nie spada podczas klasycznych tabel CO2 (nie dochodzi do pobudzenia chemoreceptorów na skutek hipoksemii). Z tego powodu bez sensu jest robienie tabel CO2, bo i tak nie pozwoli nam to oswoić się z uczuciem jakie panuje w 3 części próby, kiedy znów jest łatwo, ale nie do końca….
Myślę, że to jest rada dla osób, którym czas pojawienia się skurczy już nie przeszkadza, a właśnie mają problem z ostatnia fazą dynamiki, kiedy to bardzo trudno się rozluźnić bo dyskomfort zaczyna być bardzo silny.
? -----------------------------------------
http://www.mattmalina.com
Limitless - kursy freedivingu
Instruktor Freedivingu AIDA
http://www.facebook.com/mattmalinafreediving#28214 |Wielkie podziękowania za Wasze informacje i porównanie doświadczeń. Przeanalizowałem co z nich wynika i na pewno wykorzystam wnioski w planowaniach swoich treningów.
You must be logged in to reply to this topic.