Coach na zawodach – wskazówki dla początkujących

Tomasz „Nitas” Nitka

Mateusz Malina coachuje Olę :)Jadąc na zawody warto mieć ze sobą coacha. Nie musi to być coach z prawdziwego zdarzenia, czyli ktoś, kto ma wielką wiedzę o freedivingu i prowadzi zawodnika przez wszystkie treningi, planuje mu je i organizuje, pilnuje diety, zajmuje się logistyką oraz uczestniczy w wyznaczaniu kolejnych celów. Oczywiście świetnie byłoby takiego coacha mieć, ale nie będąc zawodnikiem profesjonalnym (a we freedivingu jest takich jak na lekarstwo) raczej nie będzie nas na niego stać. Dlatego musimy nastawić się na to, że będzie to po prostu kolega, z którym trenujemy albo nasza dziewczyna lub chłopak, którzy nawet niekoniecznie sami muszą zajmować się freedivingiem. Dobrze byłoby jednak, żeby ta osoba jakieś pojęcie o freedivingu miała (w szczególności o regułach obowiązujących na zawodach) i, co nie mniej ważne, by znała nas tj. znała nasze indywidualne zachowania, przyzwyczajenia i reakcje mające miejsce przy uprawianiu freedivingu.

Kiedy coach będzie potrzebny?

Przede wszystkim przy statyce.

Jacek Polak coachuje Michała BochenkaW statyce, jako w jedynej dyscyplinie freedivingu, przez cały czas jej trwania zawodnik może mieć obok siebie asekurującego go swojego coacha / partnera. Jeśli go nie ma, to organizator zawodów oczywiście zapewni asekuranta zarówno w czasie startu jak i rozgrzewki. Teoretycznie więc nie musimy się martwić tym, kto będzie nas asekurował. Jednak zdecydowanie lepiej jest mieć przy sobie kogoś, kto po pierwsze nas dobrze zna i w odpowiednich momentach zachowa się tak, by nam pomóc, a nie zaszkodzić. Po drugie może poświęcić nam więcej czasu niż asekurant organizatora.

Zacznijmy od tego, że nasz coach może okazać się przydatny już w trakcie rozgrzewki (o ile ją stosujemy) asekurując nas, kontrolując czas trwania poszczególnych statyk rozgrzewkowych oraz czasów wentylacji pomiędzy nimi i pilnując, byśmy we właściwym momencie znaleźli się na stanowisku startowym.

Holowanie na start
Piotr Gruszeczka holuje na stanowisko startowe Aleksandra RyszkęPo drugie zaholuje nas na miejsce. Niby drobiazg, ale istotny. Na stanowisku startowym możemy pojawić się na krótko przed startem, w statyce na ogół nie wcześniej niż ca. na 4 minuty przed naszym Official Top. To zdecydowanie za mało, by w tym czasie zrelaksować się, a tym bardziej przeprowadzić rozgrzewkę (a przy statyce stosuje ją większość zawodników). To musimy zrobić wcześniej, a następnie jakoś znaleźć się w miejscu, gdzie odbywał będzie się start. Tymczasem będzie ono oddalone od strefy rozgrzewki o dobrych kilka metrów. Możemy tę odległość pokonać sami ale będzie łączyło się to z pewnym wysiłkiem, a jest on zdecydowanie niepożądany w sytuacji, gdy za kilka chwil mamy rozpocząć statykę. Dlatego nasz coach powinien powolutku, spokojnie i delikatnie, czyli tak, by nie burzyć naszego stanu rozluźnienia, zaholować nas, leżących na plecach we właściwe miejsce. To uchroni nas przed jakimkolwiek wysiłkiem i pomoże utrzymać zwolniony metabolizm osiągnięty w fazie relaksacji.

 

Ola Kiszczak podaje czas Mateuszowi Malinie

Zadawanie pytań
W trakcie samej statyki coach będzie nas asekurował, a więc przejmie obowiązki asekuranta wyznaczonego przez organizatora zawodów. Korzyści płynące z tego faktu są wielorakie. Po pierwsze będzie zadawał pytania w momentach, takich jakie nam odpowiadają (w szczególności, jeśli zawodnik pytań nie lubi, nie będzie ich zadawał w ogóle), a nie wtedy, gdy będzie sobie tego życzył sędzia. Ten ostatni oczywiście i tak będzie miał prawo zadać pytanie w dowolnej chwili, którą uzna za stosowną i na pewno w pewnym momencie z tego prawa skorzysta, ale przy obecności coacha będzie to miało miejsce raczej dopiero pod koniec statyki. Dzięki temu, jeśli tego nie lubimy, to nikt nie będzie rozpraszał nas zbyt wcześnie zadawanymi pytaniami.

 

Odpłynięcie od stanowiska
Gabka Grezlova podczas statyki "pływa" po całym stanowiskuCo więcej coach może pozwolić nam na odpłynięcie od stanowiska sędziego, na co pewnie nie pozwoli asekurant organizatora. Rzecz w tym, że wielu zawodników nie lubi tego, by zwłaszcza w początkowej (łatwej) fazie statyki w jakikolwiek sposób zaburzać ich stan relaksacji. Dlatego korzystają oni ze wspomnianej wyżej możliwości nie zadawania pytań (dopuszczalnej jednak wyłącznie wówczas gdy są asekurowani przez coacha lub partnera, który doskonale ich zna). Zawodnikom tym często przeszkadza również dotykanie w celu pozycjonowania czyli ustawiania we właściwym położeniu. Wynurzając się zawodnik powinien być spozycjonowany właściwie tj. leżeć prostopadle do krawędzi basenu w małej od niej odległości, tak by mieć ją w zasięgu obu rąk i móc wygodnie za nią złapać. Wymagają tego po prostu względy bezpieczeństwa. Tymczasem w basenie zawsze występują jakieś minimalne ruchy wody, które po kilkudziesięciu sekundach obracają zawodnika i/lub odsuwają od krawędzi basenu i właśnie dlatego trzeba go pozycjonować, co na ogół ma miejsce przez cały czas trwania statyki. Jednak jeśli mamy do czynienia z zawodnikiem, o którym wiemy, że jest w stanie bez problemu wytrzymać, dajmy na to 6 minut, a jednocześnie akurat jemu dotykanie przeszkadza, to można pozwolić mu na to, by w pierwszych 3-4 minutach odpłynął na środek toru. Wtedy na pewno nie będzie się wynurzał (ani nie grozi mu niedotlenienie) i w związku z tym nie będzie potrzebował oparcia jakie daje krawędź basenu. Dopiero gdy jego statyka zacznie zbliżać się do końca, np. po pojawieniu się kontrakcji coach delikatnie przyciągnie go na właściwe miejsce. Jednak o tym, czy można sobie na takie oddalenie się od brzegu pozwolić i kiedy należy do brzegu powrócić wie tylko ktoś bardzo dobrze znający zawodnika. Dlatego tylko przy obecności kogoś takiego sędzia na to pozwoli. Jeśli więc lubisz by w pierwszych, łatwych minutach statyki nikt nie rozpraszał cię dotykaniem w celu zadawania pytań i/lub pozycjonowania – zabierz ze sobą coacha.

 

Robert "Ceti" Cetler wie jak zmotywować do długich statykMotywowanie i/lub zachęcanie do zakończenia

Co więcej coach będzie nas motywował do kontynuowania wysiłku w sytuacji gdy pojawią się kontrakcje, a nam będzie siadała psycha i będziemy mieli ochotę wynurzyć się, mimo iż stać nas na więcej. Z drugiej strony w sytuacji, gdy pójdziemy na całość i będziemy ciągnęli statykę zbyt długo ryzykując niedotlenienie i dyskwalifikację, będzie wymuszał na nas zakończenie bezdechu i wynurzenie. To wszystko wymaga jednak bardzo dobrej znajomości zwyczajów i reakcji zawodnika, by wiedzieć kiedy i jak należy go motywować, a kiedy odwrotnie, zachęcać do wynurzenia. Wracając do motywowania jedną z najczęściej stosowanych jego form jest regularne podawanie osiągniętego czasu w krótkich odstępach (np. co 5 sekund, a nawet częściej) w końcówce statyki. Trzeba jednak pamiętać, że bywają zawodnicy, którzy tego nie znoszą. W ich przypadku nawet jednorazowe podanie aktualnego czasu może dramatycznie skrócić ich statykę, bo wkrótce po usłyszeniu tej informacji po prostu wynurzają się. A więc coach musi zawodnika dobrze znać i wiedzieć, co mu pomoże, a co zaszkodzi.

 

Dbanie o to, by nie doprowadzić do dyskwalifikacji zawodnika

Właściwa postawa coacha w trakcie i po próbie statyki kluczem do białej kartki :)Bardzo ważną, a właściwie niezbędną cechą coacha jest umiejętność odsunięcia się od zawodnika i utracenia z nim jakiegokolwiek kontaktu fizycznego najpóźniej na chwilę przed wynurzeniem oraz powstrzymanie się przed dotykaniem go (np. w celu pogratulowania mu) aż do momentu wydania werdyktu przez sędziego. Pamiętajmy bowiem, że taki błąd popełniony przez coacha bezapelacyjnie skutkuje dyskwalifikacją. Tymczasem wbrew pozorom takie zachowanie wcale nie jest łatwe. Po pierwsze trzeba wyczuć kiedy zawodnik zmierza się wynurzyć, by odpowiednio wcześniej odsunąć się od niego, po drugie problemy potrafią pojawić się już po wynurzeniu. Zwłaszcza gdy zawodnikowi uda się uzyskać wyjątkowo dobry rezultat, to w przypływie euforii coach czasem zapomina o regułach, bo „ręce same składają się do oklasków” i z entuzjazmem poklepuje swojego podopiecznego po ramieniu, a ten ostatni … ku swej i coacha rozpaczy ogląda czerwoną kartkę, którą w tej sytuacji sędzia po prostu musi pokazać. Zdarzało się to zwykłym asekurantom, ale i bardzo doświadczonym coachom i to nawet w czasie próby bicia rekordu świata, a więc nie jest to problem nieistniejący. Najczęściej dotyczy on statyki, bo w statyce coach cały czas jest tuż obok zawodnika, ale podobne sytuacje miały miejsce i podczas dynamiki.


ImokPodpowiadanie procedury powierzchniowej

Po zakończeniu nurkowania (celowo piszę nurkowania, a nie statyki, bo ten punkt, jak również następne, odnosi się nie tylko do statyki ale do wszystkich dyscyplin zarówno basenowych, jak i głębokościowych) coach podpowiada zawodnikowi, co powinien robić w następujących po sobie sekundach. Po pierwsze po wynurzeniu nieco podniesionym głosem (ale nie za głośno, by nie przeszkadzać zawodnikom startującym na sąsiednich stanowiskach) mówi: Oddychaj, oddychaj! A po chwili: Zdejmij okularki! Zdejmij zacisk! (w zależności od tego, co zawodnik ma na sobie), Pokaż znak! Powiedz OK.! Te podpowiedzi pomogą zawodnikowi zwłaszcza w sytuacji gdy będzie on nieco niedotleniony i sam nie bardzo będzie wiedział, co ma robić. Dzięki podpowiedziom, nawet wówczas gdy będzie miał lekką sambę, może udać mu się przebrnąć przez procedurę powierzchniową w odpowiednim czasie (15 sekund) i uchronić się przed dyskwalifikacją.

Nagrywanie filmików z nurkowań

Jedna próba - 4 kamery. Przezorny zawsze ubezpieczony :) Ważną dla zawodnika sprawą jest posiadanie nagrań z wykonanych nurkowań. Na ogół można je uzyskać od organizatora zawodów, ale jest to możliwe dopiero w kilka dni po ich zakończeniu, a czasem jeszcze później. Zdarza się nawet, że w ogóle nie można ich wydębić. Tymczasem zawodnicy chcieliby je mieć do dyspozycji i to jak najszybciej, najlepiej jeszcze tego samego dnia. Nagrania przydają się do różnych celów. Po pierwsze do analizy tego, co poszło dobrze, a co źle i jak uniknąć popełnionych błędów w przyszłości. Jednak na samych zawodach ważniejsze jest inne ich przeznaczenie. Chodzi o pomoc w podejmowaniu decyzji czy składać protest na werdykt sędziego, gdy pokaże on nam kartonik innego koloru niż biały. Na każdych zawodach zdarzają się żółte i czerwone kartki. Czasem są one przyznawane w sytuacjach jednoznacznych. Na przykład zawodnik miał ewidentny blackout, po wynurzeniu z powrotem wpadł do wody. Tu dyskwalifikacja należy się niewątpliwie i nie ma od czego się odwoływać. Jednak równie często, a nawet częściej sytuacja tak oczywista nie jest. Na przykład zawodnik dostał czerwoną kartkę, bo sędzia uznał, że w dynamice zanurzył się on dalej niż półtora metra od brzegu, tymczasem wcale nie jesteśmy pewni, czy ta odległość rzeczywiście była aż tak duża. Albo sędziemu nie spodobała się procedura powierzchniowa, a nam wydaje się, że mieściła się ona w granicach dopuszczalnych przepisami. Ewentualnie zdaniem sędziego po wynurzeniu zawodnik ponownie zanurzył drogi oddechowe, podczas gdy nam wydaje się, że pod wodą znalazła się tylko broda, ale usta jej nie sięgnęły. Jednak mamy czerwoną kartkę i nie wiemy, co robić dalej. Wiadomo, że sędzia też jest tylko człowiekiem i mógł się pomylić. Może więc złożymy protest na jego decyzję? Ale czy warto ryzykować, bo może jednak sędzia ma rację? Pamiętajmy, że aby złożyć protest musimy zdeponować 50 euro, które w przypadku jego oddalenia przepadną. Właśnie w takiej sytuacji bardzo pomocna jest możliwość obejrzenia nagrania z danego nurkowania. Tymczasem nagrania z oficjalnych kamer są dla zawodników (przynajmniej w tym momencie) niedostępne. Dlatego musimy dysponować własnym nagraniem, które będziemy mogli w spokoju, kilka razy obejrzeć, najlepiej na komputerze, a nie na małym ekraniku aparatu (dlatego warto też zabrać ze sobą komputer, lub przynajmniej tablet). I za to powinien być odpowiedzialny nasz coach. Przy dynamikach może te nagrania zrobić sam, ale przy statyce będzie zajęty asekurowaniem nas. Teoretycznie mógłby zainstalować sobie kamerkę GoPro na głowie, ale będzie się on (i kamerka) znajdował się z naszego boku. Tymczasem nagranie powinno być zrobione z tej perspektywy, z której patrzy na zawodnika sędzia, dlatego GoPro na głowie coacha siedzącego w wodzie obok nas nie będzie najlepszym rozwiązaniem. W związku z tym coach musi to jakoś zorganizować inaczej. Na przykład poprosić inną zaprzyjaźnioną osobę, by ten filmik nagrała.

Tu warto przytoczyć historię z basenowych mistrzostw świata w Aarhus w 2009 roku. Alex Molchanov dostał wtedy w statyce czerwoną kartkę za dotknięcie, którego nieopatrznie dopuściła się asekurująca go coach’ini. Dotknięcie miało miejsce z tyłu, tak że mimo iż sędzia nie miał żadnych wątpliwości, że miało ono miejsce, to na nagraniu oficjalnym nie było ono widoczne. Alex był tego świadomy, prawdopodobnie dzięki temu, że dysponował własnym nagraniem zrobionym z perspektywy sędziego. I co? Złożył protest. Komisja sędziowska po kilkukrotnym obejrzeniu oficjalnego nagrania nie mogła stwierdzić, że dotknięcie jest na nim widoczne, więc nie miała innego wyjścia, jak rozpatrzyć protest pozytywnie. Tymczasem jeszcze tego samego dnia w Internecie pojawiło się nagranie dokonane przez jakąś postronną osobę z innej perspektywy, od tyłu. Na tym nagraniu dotknięcie było widoczne bez żadnych wątpliwości. Jednak nie zmieniło to werdyktu komisji, bo procedura rozpatrywania protestu przewiduje, że brane pod uwagę może być tylko i wyłącznie nagranie oficjalne. Oczywiście nie zachęcam nikogo do popełniania tego rodzaju nadużyć, ale ten przykład pokazuje jak ważne jest by nagranie, którym dysponujemy oddawało jak najwierniej to, co nagrywa kamera oficjalna.

Dobry coach wodę przyniesie, ręcznik zorganizuje, cień zrobi...:)Wracając do coacha dodajmy, że przyda się on i w innych okolicznościach. Przyniesie wodę kiedy będziemy spragnieni lub banana gdy będziemy musieli coś przekąsić albo coś do okrycia się, gdyby zrobiło się nam chłodno. Ale również w sytuacjach bardziej dramatycznych, na przykład gdy stojący spokojnie na stanowisku startowym i szykujący się do rozpoczęcia nurkowania zawodnik w ostatniej chwili zorientuje się, że o czymś zapomniał. Lub gdy właśnie wtedy wydarzy się coś nieoczekiwanego. Niby nie powinno to mieć miejsca, ale … jak to w życiu, raz na jakiś czas się zdarza. W takiej sytuacji nerwowe bieganie zawodnika po płycie basenu po zapomniane w roztargnieniu okularki lub w poszukiwaniu taśmy izolacyjnej, bo jego stary i niezawodny neckweight zechciał się rozkleić akurat w tym, najmniej odpowiednim momencie (naprawdę się zdarzyło 🙂 z pewnością nie wpłynie pozytywnie na uzyskany wynik. Coach może tę sytuację uratować.

Tak więc najlepiej by było, gdyby coach mógł być do dyspozycji zawodnika przez cały czas trwania zawodów, a przynajmniej do momentu jego ostatniego startu danego dnia. Raczej trudno będzie o to, gdy naszym coachem zostanie kolega, z którym jedziemy na zawody, by wspólnie w nich startować. Z taką sytuacją spotykamy się jednak dość często, dlatego warto wówczas inteligentnie zaplanować deklaracje. Chodzi o to, by nasze starty nie odbywały się jednocześnie ani w krótkich odstępach czasu po sobie, bo wówczas nie będziemy mogli sobie nawzajem pomóc. W związku z tym jeden z nas powinien zadeklarować jak najkrótszy czas (odległość), a drugi odwrotnie, jak najdłuższy (oczywiście w granicach swoich możliwości), dzięki czemu powinniśmy startować w odstępie przynajmniej godziny, półtorej. To sprawi, że po asyście jakiej udzielimy naszemu partnerowi będziemy mieli wystarczająco dużo czasu do własnego startu, by dobrze do niego się przygotować i vice versa.

Przykład właściwego małżeńskiego coachowania :) - Kasia i Łuksz Sierant Jeszcze lepiej będzie, gdy coachem będzie nasz nie biorący udziału w zawodach znajomy, albo dziewczyna lub żona (ewentualnie chłopak, mąż). Musi jednak być to osoba, do której zawodnik będzie miał pełne zaufanie w sprawach związanych z freedivingiem, i z którą przy boku będzie miał poczucie pełnego bezpieczeństwa, a więc raczej nie małżonka z gatunku: „Kiedy wreszcie dasz sobie spokój z tym cholernym freedivingiem i zajmiesz się dzieciakami???!!!” (na szczęście ten gatunek z reguły nie wybiera się z nami na zawody :)). Dzięki temu zawodnik nie będzie musiał rozpraszać swojej uwagi na drobiazgi, a zamiast tego skoncentruje się na tym, co dla niego najważniejsze – relaksacji, wyciszeniu i mentalnym przygotowaniu do startu.

Zostaw komentarz