L: Na początku, przyjmij jeszcze raz ogromne gratulacje! Lista Twoich sportowych sukcesów w tym roku jest długa: Mistrz Świata DNF, Wicemistrz Świata FIM, trzecie miejsce na MŚ w CNF, rekord Polski DYN poprawiony podczas Mistrzostw Świata. Jakie cele stawiałeś sobie przed rozpoczęciem sezonu? Czy jesteś zaskoczony tak licznymi sukcesami, czy raczej ze spokojem przyjmujesz efekty rzetelnie zrealizowanego planu?
Mateusz: Moim celem na ten rok było złoto w dynamice bez płetw na Mistrzostwach Świata, zwłaszcza po rekordzie świata z 2014 roku. Chciałem go potwierdzić, przede wszystkim sobie, w bezpośredniej rywalizacji z innymi, zwłaszcza z Goranem. O mistrzostwach głębokościowych w ogóle nie myślałem. Wiedziałem na co mnie stać i tak szczerze mówić, nie osiągnąłem takich wyników, które by mnie satysfakcjonowały. Medale – są, ale same nurkowania nie dały mi takiej satysfakcji, jak np. nurkowania dwa lata temu w Egipcie, czy na Bahamach. Nurkowań w Limassol nie zaliczam do udanych, i to nie przez metry. Nie byłem przygotowany na termokliny, miałem problemy z wyrównywaniem ciśnienia.
L: Czy zdradzisz, jak udało Ci się je przezwyciężyć?
Mateusz: Zacznijmy od tego, że w Morzu Śródziemnym są termokliny. Warunki były więc inne, niż te w Egipcie, czy na Bahamach, gdzie nie ma gwałtownych zmian temperatury podczas nurkowania. Wpływanie w termokliny wywołuje charakterystyczne napięcie i skurcze mięśni – szok termiczny. Tak jak mówiłem wcześniej, nie spodziewałem się tego. U mnie w pierwszych nurkowaniach w Morzu Śródziemnym było tak, że przy wpadaniu w termokliny, pod wpływem tego szoku termicznego, „połykałem” część powietrza z mouthfill’a, przez co miałem go mniej na wyrównanie ciśnienia.
Są dwa sposoby poradzenia sobie z tym problemem – albo dociążyć się, żeby spadać szybciej i produkować mniej CO2, zmniejszając w ten sposób napięcie mięśni w organizmie, albo „cieplej” się ubrać, np. założyć grubszą piankę – i tu oczywiście też trzeba się bardziej dociążyć. Ja skorzystałem z drugiego wariantu. Zakładałem pod piankę dwie koszulki sportowe, nieprzepuszczające wody, przez co było mi cieplej. A z drugiej strony, z upływem czasu przyzwyczajałem się do warunków. Jednak tak jak już mówiłem, to nie był szczyt moich możliwości., brakowało mi takiego opływania, jakie mają np. Alexey czy Guilliame. Oni – mając dostęp do morza praktycznie codziennie – mają też komfort „niezastanawiania się” przed swoimi próbami, czy wyrównają ciśnienie, czy nie.
L: Co miałeś w głowie tuż przed startami ma MŚ? Czy starty w Serbii różniły się czymś od startów w Limassol?
Mateusz: Przy startach głębokościowych raczej nie odczuwam stresu. Chyba dlatego, że jak już zanurkuję, to po prostu muszę wrócić. Najwyżej mogę zastanawiać się, czy wyrównam ciśnienie, czy nie. Co innego jest na basenie – tu, jeśli po 125 czy 150 metrze robi się nieprzyjemnie, to zawsze mogę się wynurzyć.
Ogólnie zauważyłem, że podczas startów na zawodach basenowych, zawsze trudne są dla mnie pierwsze starty – tak też było w Belgradzie. Paradoksalnie, starty w finałach BMŚ nie były dla mnie tak stresujące, jak kwalifikacje.
L: Patrząc na zdjęcia czy komentarze i relacje samych zawodników, wiele osób odnosi wrażenie, że rywalizacji podczas GMŚ towarzyszyła bardziej „przyjacielska” atmosfera, niż miało to miejsce w Belgradzie. Z boku wyglądało to trochę tak, że podczas Basenowych Mistrzostw Świata wszyscy byli wyciszeni i skoncentrowani na osiągnięciu najlepszych wyników, natomiast w Limassol czołowi freediverzy spotkali się…by pobyć ze sobą, a przy okazji nurkowali na kosmiczne głębokości, walcząc o tytuły Mistrzów Świata. Jak Ty porównałbyś atmosferę na tych imprezach?
Mateusz: Rzeczywiście chyba tak było. Nie wiem czy chodzi o jakąś szczególną koncentrację, ale różnice w atmosferze panującej na zawodach basenowych i głębokościowych jest odczuwalna. Może przyczyniają się do tego długość i miejsce zawodów. Na BMŚ spotykamy się tydzień, na ogół w mieście, zawodnicy mieszkają w różnych hotelach. Zawody głębokościowe w sumie nie są dłuższe, ale na ogół przejeżdżamy na miejsce sporo wcześniej, żeby trenować.
W mieście nie ma co robić… ja na przykład nie lubię „zwiedzać”. Co innego nad morzem. Tam po prostu, przynajmniej dla mnie, jest wakacyjny klimat. I to chyba tak naturalnie wychodzi, że zawodnicy spędzają ze sobą więcej czasu – np. na Cyprze nie musieliśmy się specjalnie umawiać, a i tak każdy wiedział, że o 17.00 wychodzimy na sok 😉
L: Myślę, że wszystkich bardzo interesuje Twoje zdanie dotyczące wypadku Guillaume Néry’ego. Czy fatalna pomyłka dotycząca długości liny podczas próby francuza wpłynęła na Ciebie (plany/deklaracje podczas samych zawodów itp.)?
Mateusz: Myślę, że wypadek Guillaume’a wpłynął na nas wszystkich. Był nawet taki moment, że z kilkoma zawodnikami poważnie myśleliśmy o wycofaniu się z zawodów. Ale nie chodziło tylko o wypadek Nery’ego…
Te zawody od początku przysparzały wielu emocji. Zaczęło się od tego, że organizatorzy chcieli rozstawiać liny startowe w odległości 3 metrów. Każda z nich ma przeciwwagę w odległości ok. 2,5-3m?! To już 6 lin na bardzo ograniczonej przestrzeni. Proponowana organizacja stanowisk startowych połączona z warunkami, jakie panowały na miejscu, mogła doprowadzić do sytuacji, w której ciężar przeciwwagi uderzyłby w nurka, którego miał by „wyciągać”. Codziennie coś się działo, zamiast skupiać się na treningach czy startach, musieliśmy o coś walczyć.
Wracając jednak do samej próby Guillaume’a – nurkowałem po nim, i o tym co się stało dowiedziałem się dopiero po powrocie na łódź. Widziałem oczywiście, że jego próba skończyła się BO. Trochę mnie to zdziwiło, kilka dni wcześniej Nery wykonał 126 m bardzo czysto. Dopiero później okazało się, że otarł się o śmierć. 10 metrów to zawsze dużo, a przy takich głębokościach, na jakie nurkuje się przy próbach bicia rekordów świata, to są lata adaptacji. Np. progres ze 117 metrów na deklarowane 129 metrów zajął Guillaume 4 lata. Myślę, że był przygotowany na głębsze nurki – 133 m, ale nie 139 m. W przypadku Guillaume próba skończyła się BO, squeeze’m i wycofaniem z dalszych startów. Obawiam się, że podobna pomyłka w przypadku innych nurków mogłaby zakończyć się o wiele gorzej.
Nie wiem tego na pewno, ale odniosłem wrażenie, że Guillaume chciał ustanowić ten rekord i… zakończyć karierę. Był do tego świetnie przygotowany. Ten wypadek – co zrozumiałe – bardzo go rozbił.
I tu chciałbym coś zaznaczyć – to co się wydarzyło w żadnym razie nie zależało od Guillaume. Podczas treningów i nawet samych zawodów bardzo często pytał o tlen do dekompresji, czy jest gotowy i włączony, o to na jaką głębokość wypuszczona jest lina, czy wszystko jest gotowe itp. Nie jest też tajemnicą, że podczas treningów w Nicei Guillaume wszystkim zajmuje się sam. Znam go już kilka lat, on zawsze nurkował bezpiecznie. Ale jego podejście do tej kwestii na przestrzeni ostatnich lat zmieniło się tak bardzo, że nawet zapytałem go, czy miał jakiś wypadek. Odpowiedział, że nie, ale od kiedy ma rodzinę jeszcze bardziej na siebie uważa. Natomiast podczas zawodów, wypuszczenie liny na właściwą głębokość, to nie jest odpowiedzialność przygotowującego się do próby zawodnika, jego coach’a czy team’u. Uiszczamy wpisowe, m.in. po to, żeby stanowisko było przygotowane, a lina wypuszczona na deklarowaną głębokość.
Trudno obarczać całą odpowiedzialnością organizatorów. To naprawdę życzliwi i pomocni ludzie. Myślę natomiast, że AIDA mogła bardziej zaangażować się w monitorowanie właściwych przygotowań mistrzostw, odpowiednio wcześniej reagować na niedociągnięcia. A przede wszystkim – już dawno powinny zostać opracowane standardy organizacji zawodów głębokościowych. Przy MŚ w np. pływaniu, opisane jest dosłownie wszystko – od temperatury wody w basenie, po standardy dotyczące toalet dla zawodników. Przy zawodach głębokościowych nie ma praktycznie nic. AIDA jakby nie zauważyła, że nie jest już małą organizacją. W zawodach bierze udział setka lub więcej zawodników, a nie tak jak kilka lat temu – dwudziestu. Taką imprezę trudniej jest zorganizować, trudniej zadbać o bezpieczeństwo zawodników. AIDA musi się zmienić, tak jak przez ostatnie lata zmienił się freediving.
L: Co konkretnie masz na myśli?
Mateusz: Tegoroczne Głębokościowe Mistrzostwa Świata obnażyły wiele niedostatków AIDA International. Brak jasnych, spisanych wytycznych co do organizacji imprezy skutkował szeregiem niedociągnięć – np. praktycznie nic nie odbywało się na czas. Wielu zawodników, moim zdaniem niesłusznie, wykorzystywało te niedociągnięcia do składania protestów po nieudanych próbach, które z kolei sędziowie, chyba chcąc tuszować wcześniejsze potknięcia organizacyjne, praktycznie zawsze uznawali. Zawodnicy, jeżeli im coś przeszkodziło w przygotowaniu do próby (np. mieli zbyt krótki czas na oficjalnej linie), powinni zgłosić natychmiastowy protest, nie nurkować, być przesuniętym na koniec. To było jednak niemożliwe. Dlaczego? Ponieważ silnych prądów nie było tylko rankami, późniejsze starty – np. popołudniowe, były niemożliwe. W praktyce zawodnicy nurkowali, a jak im nie poszło, np. mieli BO, to protestowali pozytywnie, po czym mieli kolejną próbę za kilka dni. Były też przypadki, że taki re-dive był słuszny, ale były też naciągnięcia.
I tu wracamy do AIDY, która powinna przed zawodami sprawdzić, jak to naprawdę z tymi prądami na Cyprze jest. Organizatorzy zapewniali, że prądów we wrześniu nie ma. Trudno mi w to uwierzyć, ponieważ dzień w dzień, przez trzy tygodnie moich treningów i startów, o 9:00, najpóźniej 10:00 rano, prądy zaczynały poważnie przeszkadzać w nurkowaniu. Stąd też wczesne godziny rozpoczęcia prób podczas MŚ, które nie wszystkim odpowiadały i stąd też restarty w innych dniach, niż oprotestowane próby. AIDA nie musiałaby łamać swoich własnych przepisów, gdyby istniały standardy organizacji zawodów, a proces przygotowań był właściwie monitorowany.
Więcej na temat niezbędnych zmian dot. organizacji zawodów głębokościowych napisał Goran w swoim poście na Aida International.
L: Wiele osób w sieci zwraca uwagę na fakt, że wyniki podczas MŚ w Limassol były „słabsze” niż PB startujących zawodników. Czy to problemy „organizacyjne” miały wpływ na Wasze wyniki?
Mateusz: To nie do końca tak. Morze Śródziemne różni się od miejsc gdzie większości czołowych freediverów ustanawiają swoje PB – Bahamów czy Egiptu. Warunki były wymagające – i widać to np. po wynikach William’a: jego PB w CNF – ustanowione na Bahamach, gdzie trenuje – to 101 m, w Limassol miał BO po nurkowaniu na 94 m. Podobnie CWT – PB Trubridge’a to 121 m, podczas MŚ został zdyskwalifikowany za zbyt długą procedurę po nurkowaniu na 114 metrów.
Takich przykładów z Limassol było wiele. Warunki na Bahamach czy w Blue Hole w Egipcie są po prostu wyjątkowe.
Tegoroczne wyniki nie były takie złe – podobne oglądaliśmy dwa lata temu podczas MŚ w Kalamacie – gdzie warunki były częściowo zbliżone do tych z Limassol.
L: Jakie masz plany do końca 2015 roku, oraz na 2016? Możemy liczyć na próbę bicia Rekordu Polski w STA? Może będziesz poprawiał Rekord Świata w DNF? Wcześniej chciałam zapytać, czy popływasz w płetwie, ale teraz widzę, że sprzedajesz swoją monówkę…
Mateusz: Tak, sprzedaję, bo kończę z freedivingiem.
L: (………………………………………………)
(?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!)
(………………………………..…………….)
Mateusz: Nie, no żartuję 😉 Kupiłem już nową, z polecenia Samo. Zobaczymy, jeszcze w niej nie pływałem. Co do planów, to nie mam nic konkretnego – na pewno będę przygotowywał dynamikę na Basenowe Mistrzostwa Świata. Skupiam się też na statyce, ale nie „zwykłej”, tylko tej z Dubaju. Sama statyka jest zupełnie inna – na początku jest bardzo ciężko, ale potem przychodzi taki fajny moment… spodobało mi się to.
L: A gdzie będziesz trenował? Czy z tą dubajską statyką nie jest tak, że się ją wykonuje na 5 m?
Mateusz: Nie, 5 metrów, to maksymalna głębokość, na której można ją wykonać. Ważne aby żadna część ciała nie była na powierzchni, także nawet 1 metr się nada, który jest osiągalny na zwyczajnym na basenie.
L: Bardzo Ci dziękuję za rozmowę i poświęcony czas! Nurkuj bezpiecznie 🙂
***********************
Najnowsze poczynania Mateusza można śledzić jego oficjalnym profilu na FB: https://www.facebook.com/mattmalinafreediving oraz na blogu: http://talents.grena.co.uk/en/talents/sports/mateusz-malina